2001-12-01 16:35:00
czy czules kiedykolwiek,iz w Twoim wladaniu jest sila, bedaca w stanie zawladnac ludzkim sercem,dusza....a przede wszystkim rozumem?miales kiedys wrazenie,iz ten drzemiacy zywiol obudzi sie kiedys i zafascynuje smialkow,majacych odwage mu ulec?bedzie stopniowo obnazac ich mysli Twoimi slowami,bedzie rozswiecac ich oczy Twoim ogniem,wyostrzac zmysly,przyswajac obce do tej pory prawdy...?...mieliscie kiedys taka swiadomosc,ktora dusila was ogromem swego niespelnienia?
midday


2001-12-03 13:48:23
jak wiele siebie mozemy pokazac?gdzie jest granica,za ktora zaczyna sie bezmiar pustki?czy tak uslinie chowana tajemnice da sie stworzyc na nowo,gdy uleci z niej cala magia?slowa....po jakiej ich ilosci jestesmy w stanie stwierdzic,ze kogos znamy?po przebyciu ,jak ciezkiej drogi mozemy miec pewnosc,iz nasz towarzysz jest wspanialym czlowiekiem,...po ilu godzinach trwogi nadchodzi spokoj i zaufanie?kiedy oczy czlowieka przestaja byc zagadka a staja sie zwierciadlem?czy zawsze wszystko przechodzimy etapami?czy z czasem mamy wiecej problemow,czy tesh po prostu wieksza ich czesc zauwazamy?jacy jestesmy,gdy nie mamy pojecia,kim jestesmy?i czy zawsze jestesmy "kims"...czy tez pewne sytuacje degraduja nas do miana "idiotow"...?....ale w koncu "idiota" to tez "ktos"...czy jakikolwiek bys nie byl-zaslugujesz na szacunek?i dlaczego niektorzy odpowiedza,ze nie?czy cokolwiek sie wydarzylo nalezy isc do przodu?nie zatrzymywac sie?co najwazniejsze nie wracac?i dlaczego ktos odpowie inaczej niz Ty?bo jest inny?bo przezyl co innego?bo kto inny go wychowal?bo widzial inna czastke swiata niz Ty?czy to prawda?czy zawsze wiesz,jak sie czujesz?czy zawsze slowa nazywaja piekno?czy czujesz czasem,ze zycie toczace sie obok Ciebie wiruje w zawrotnym tempie?i czy czasami sadzisz,iz nie wypada zwracac mu uwagi,ze kreci Ci sie w glowie?jak czesto, gdy mowisz "dzien dobry"...naprawde zyczysz komus wlasnie takiego dnia?jak czesto tylko wypluwasz te slowa bezwiednie?czy gorszy oznacza zly?i dlaczego zly nie potrafi byc dobry?i co to w ogole jest zlo?a czym jest "normalnosc"?czy ktos wydal spis cech swiadczacych o tym,iz taki a taki kwalifikuje sie do tego,by nazywac go Normalnym?i czy normalny zwykle oznacza dobry?czy normalnosc sugeruje przystosowanie sie do ogolu?i dlaczego tak trudno byc indywidualista?dlaczego uwazasz,ze jednak latwo?czy to az takie ulatwienie podazac za czyims glosem?i dlaczego Mu ufasz?czego sie boisz?a moze Ty chcesz byc taki,jak wszyscy?a moze to wlasnie o to chodzi...i to jest cala sztuka,by sie nie wyrozniac?by siedziec cicho,gdy Gora przemawia?by mowic "tak",gdy inni tak nakazuja?i dlaczego chcesz sie buntowac?przeczyc,gdy potwierdzaja?mowic biale,gdy wszystko jest czarne?szukac prawdy?o sobie,innych,gdy inni juz tego zaprzestali?i czemu tak wielu poleglo na polu bitwy rozgrywanej w glebi siebie?dlaczego wczesniej nie doszlo do Ciebie to,iz mozesz zginac?bo nie widziales krwi?bo nikt nie grozil Ci bronia?bo i Ty nigdy nikomu nie groziles?bo nie sadziles,ze walczysz z taka potega,jaka jest ludzkie Oko?czy strach da sie schowac w dloni?a moze da sie go wlozyc do kieszeni?czy,gdy mowisz,ze sie boisz,boisz sie o siebie?czy o ludzi,ktorych kochasz?czy drzysz o dusze?czy o swoje Posiadanie?czy leka Cie Pieklo,czy to,ze nie bedziesz w Niebie?czy jestes soba?i co to oznacza?i kiedy jestesmy soba?czy jest to krotki moment od urodzenia do czasu,kiedy to ludzie zdolaja nas zmienic?wpoic pewne zasady?ale i ofiarowac piekne wartosci?czy zawsze pojawia sie "ale"?i dlaczego mowia,iz w pewnych sprawach nie wolno nam watpic?
midday


2001-12-04 15:29:21
dlaczego nie mozna wyjechac choby jutro?dlaczego jest tyle spraw,ktorych nie mozna zostawic ot tak?dlaczego?trwamy uwiezieni w czasie.wcisnieci gdzies w harmonogram zajec,obowiazkow.dlaczego nie mozna tego zostawic chocby teraz?i dlaczego choc odpowiedz jest tak oczywista wazymy sie pytac?
midday


2001-12-17 20:16:59
...tak nie mozna...

midday


2001-12-20 17:05:11
cos w Tobie siedzi.a ja nie wiem,czym to jest.nawet nie potrafie sie nad tym zastanowic.dojsc do jakichkolwiek wnioskow.nic.dziwne.swiadomosc,iz cos klebi sie w Tobie i wije sciezki do zupelnie nieznanych Ci pragnien.zwykle dalo sie to odgadnac.po stosunkowo krotkim zwatpieniu,zawahaniu dochodzily do Ciebie slowa,ubierajace nagie do tej pory mysli.i bylo dobrze.przez chwile.to znaczy."dobrze"-nie jest wlasciwym okresleniem.po prostu nastawala chwila,ten krotki okres,moment,w ktorym nic nie uciskalo twej swiadomosci.ale zwyczajowo...za jednymi drzwiami,drugie...za tymi kolejne i kolejne.i tak w nieskonczonosc.pieknie.ale wrocmy do "teraz" do "dzis",ktore trwa juz od dawna.cos stoi w miejscu.jakies slowo utknelo w milionowym korytarzu rozmyslan.a moze nie slowo tylko czyn.nie wiem.to troche meczy.nawet - bardzo.drazysz,analizujesz,stapasz ostroznie by nie pograzyc ani siebie ani nikogo,na kim Ci zalezy.hm.ale tu rozchodzi sie o Ciebie.Ich chyba nie jestes w stanie w ten sposob skrzywidzic.wiec niech stoja z boku.popatrzysz tylko na nich,by nie zapomniec,ze istnieja.i znowu.wracasz "tam".nie wiesz gdzie.a chcialbys.bardzo.nie ma sie co bac.serce pozostaje spokojne.zamkniete w swych czterech scianach.nie dopuszczone do rzeczywistosci.nauczone milczenia.miarowego bicia.nic poza tym.nic.dusza.zupelnie obca.najblizsza.i one.cztery sciany pustki.cztery sciany niewiadomej.ubrane w przerazajaca przezroczystosc.bezwiednie,miekko odbijaja sie kolejno od wszystkich tych "nazwanych".a o istnieniu owego "bezmiaru" swiadczy tylko szum,jaki pozostaje w Twojej glowie,gdy po uderzeniu w jedno "nazwane" zmierza ku drugiemu.jest to troche drazniace.niby nic.ale bardzo wiele.niby chwila,ale trwa ona juz stanowczo za dlugo.moze cos zginelo.moze nie ma juz drzwi,przez ktore mogloby "to" uleciec na zewnatrz.moze nie ma czastki,ktora muskajac te niewidoczne ksztalty nadalaby im barwe,smak,zapach.po prostu-wyrazistosc.moze cos zginelo.ucieklo.moze.ale gdzie?nie byles wystarczajaco ostrozny.porwal Cie ten wspanialy ulamek sekundy.ulegles mu.i moze...wlasnie wtedy.w tej niemej chwili "to" ucieklo.powtorze.gdzie?hm.a moze nigdy i nigdzie nie istniala czastka "nazywajaca" owy bezmiar zamkniety w czterech scianach?byc moze nigdy nie istnialo "cos takiego".byc moze.ale chcesz wiedziec to na pewno.pragniesz miec swiadomosc,iz nie musisz "tego" szukac.nie musisz sie martwic.gdyz chcac-nie chcac rodzi to pewne obawy.pewne.a moze zbyt duze.jezeli w ogole cos moze byc "zbyt".eh.nie rozumiem.wiem.moze nie musze rozumiec.ale nie chce by owe "nienazwane" zniknelo w tlumie oczekujacych na blysk swiadomosci,ktora moze przyjsc nie w ten czas.nie chce.unikam tego.uciekam przed tym.staram sie.bardzo.
midday


2001-12-22 18:04:09
"Nie potrafie ogarnac umyslem tego,
co sie dzieje z moja dusza i myslami.
Sa jakby poza czasem. Nieosiagalne..."


midday