2001-10-01 21:00:42
i szedl tak....sam....pusta droga posrod miliona oczu....
spojrzen,ktore nigdy nie padaly tam gdzie i wtedy,kiedy trzeba...

po prostu szedl...
w swoj wlasny bezswiat....
tam,gdzie obawia sie tylko innych...
albowiem siebie juz dawno zatracil....gdzies tam....w metnym tlumie.....ktoremu powierzyl marzenia...

szedl tak....zagubiony....niepewny...nieswiadomy chwili.dlawiacy sie slowami.niezdolny wykonac zadnego odwaznego ruchu.zaplatany w polusmieszki,niedopowiedzenia i niedowierzenia.

kiedys dazyl do pelni zycia.

midday


2001-10-02 23:40:26


"Kim jestes, by wierzyc,ze znasz roznice miedzy dobrem a zlem?"


midday


2001-10-04 17:38:16
Giniesz w sobie.
Gdzies po drodze wypadly Ci z kieszeni wszystkie slowa.

Dochodzi do Ciebie tylko cisza.A wlasciwie ona tylko uderza rownomiernie w Twoje kruche mysli.
Wszystko się rozsypuje.Patrzysz gdzies tam.Giniesz w czyichs slowach-bedac dokladnym-plawisz się w nich...a skoro utrzymuja cie one na powierzchni nie dochodzisz również ich rodowodu.może plywasz w oliwie....najukochanszym trunku..może w zwyklej wodzie...niczego ci to nie ujmuje ani nie dodaje...tak wiec pozostajesz obojetny.
Spojrzenie zawislo na jakiejs sieci...gdzies tam.nie tu.Jakis glos co chwila nakazuje ci oddac tamten wymiar na czesc rzeczywistosci,ktorej niewolnikami od zawsze bylismy.Szukasz kogos?Kogo?I dlaczego, gdy już go odnajdziesz nigdy nie może być dobrze?dlaczego slowa przeslizguja się tylko przez ironie bądź ”wyzsze sily”?dlaczego nie potrafisz uwierzyc?dotknac?dlaczego nie potrafisz być?

midday


2001-10-18 19:27:30
nawet nie wiecie ,co czynicie odchodzac zbyt wczesnie....nie zdajac sobie sprawy zostawiacie nas ze swiadomoscia,iz znowu nie zdazylismy...podziekowac..za to,ze byliscie...,ze mieliscie odwage naznaczyc swoim bytem nasze zycie...
pozostawiacie nas w tym bolu i pozwalacie bysmy nienawidzili ...

midday


2001-10-18 22:02:30
czy pamietacie,jak smakuje bol?rozczarowanie?niespelnione marzenie?odejscie?ostatni usmiech?niewypowiedziane slowo?lza?samotnosc?swiadomosc?prawda?milczenie?
i czy pamietacie,czy po kolejnym rozdrobnieniu zawsze odnajdowaliscie wszystkie czastki swej duszy,serca,mysli?
czy zawsze odnajdowaliscie ukojenie w czasie?
i czy biel zawsze olsniewala jasnoscia...a czern przywodzila zle mysli?
czy zawsze dzialo sie inaczej anizeli byscie sobie tego zyczyli?
czy pamietacie twarze,ktorych mieliscie nigdy nie zapomniec?
czy pamietacie ton glosu,ktory przywodzi tylko slodycz?
czy pamietacie to cieplo?
czy wiecie,jak pachnie wiatr?snieg?deszcz?suche liscie?ziemia?mroz?szybkosc?chwila?
czy pamietacie,jak wyglada niebo?
i czy ono zawsze jest niebieskie?
czy zawsze jest czyste?przejrzyste?jasne?czy zawsze rodzi chmury?czy sie czasem gniewa?
czy pamietacie,jak to jest choc na chwile sie zatrzymac?przestac biec?nie podazac za wielkimi slowami?po prostu stac?patrzec w oczy?czuc?oddychac?gleboko i bardzo powoli?
czy pamietacie,jak to jest czuc sie bezpiecznym?niczym w "stop klatce"?w upojnej ciszy?
czy pamietacie,co sie czuje,gdy jest sie samemu?gdy sie porzuca?odchodzi?gdy inni porzucaja?odchodza?watpia?niszcza?bo latwiej?bo wygodniej?

pamietacie,czym jest zycie?

---------------------------------------

midday


2001-10-19 19:29:38
czy Zapomnienie bladzi?myli drogi?nie trafia tam,gdzie trzeba,kiedy trzeba?
midday


2001-10-27 01:02:57
....my life my show.....
midday


2001-10-28 19:17:59
Gubicie się czasami?....wisicie w bezmiarze pustki i ciszy....przez glowe przelatuja miliony bezrodowodowych mysli...tak niepotrzebnych,nieulozonych...nie sposób je dogonic,nie sposób nazwac...poukladac....zreszta...nawet do tego nie dazysz.....lezysz tylko ...przymykasz oczy i oddajesz się w calosci tej nieznanej sile....czasami to meczy...czasami tylko przynosi odretwienie...niczym fala porywa twe bezwladne poklady umyslu a ty nawet nie jestes w stanie się temu sprzeciwic.... czasami rodzi się w twojej glowie mysl ucieczki...ale to tylko kolejny pomysl,który za chwile zostanie wciagniety przez wir mu podobnych....
Skad to się bierze?dlaczego trafia wlasnie do nas?....dar dostrzegania tego,czego szary czlowiek dla wygody się wyrzeka...rzeczywistosc...postawa z reguly przyjmowana w zderzeniu z nia wyglada mniej wiecej tak-ustalamy ,ze do niej przynalezymy.....koniec...ciekawe nieprawdaz?...nie zaglebiamy się..pozostawiamy samej sobie....chocby dla luksusu...kiedys już to precyzowalam,jako latwa forme ucieczki....albowiem uciekamy przed kolejna swiadomoscia...prawda,ktora zawsze boli...trwamy w przekonaniu,iż latwiej jej nie dochodzic anizeli cierpiec....madre wyjscie....logiczne bym powiedziala....bo ,kto by sam siebie skazywal na meki?....sporo ludzi przyjmuje taka postawe....nie zaprzata umyslu „zbednymi”(w ich mniemaniu) myslami...po prostu najzwyczajniej w swiecie trwa....dla siebie bez zbednej wiedzy o innych a co za tym idzie o ich zachowaniach,motywacjach....tak ot...Nie wglebiajac się w rzeczywistosc,nie zauwazajac innego przeslania anizeli narzuca nam szary ekran i znajomy szelest banknotu...nie zwalniajac tempa..podporzadkowujac się wszelkim normom..ulegajac,jak zwykle konwenansom....trwamy....slepi na wszelkie glebsze wartosci....obojetni na ciezki los ludzi,którzy gubia się miedzy wierszami zycia....nie uswiadamiamy sobie,czym jest owy dar...widzenia ”wiecej”....wiecej niż Ty i Ty...uczuwania mocniej...znoszenia bolu wymierzanego w wiekszej niż przewiduje norma dawce......nie zdajemy sobie sprawy,jak boli swiadomosc,iż nikogo nie przejmuje owy chaos spowodowany nie uleganiu ogolnie przyjetemu ladowi...tlumaczysz sobie,ze teraz to jeszcze nic....ze za chwile przyjdzie wiecej....przybeda nowe swiadomosci,które będą chcialy wyssac z ciebie resztki sil.... będą ludzic się,ze padniesz...wreszcie się poddasz...przylaczysz się do szarego tlumu i tak,jak on będziesz trwal w niewiedzy...arcyszczesliwy,ze możesz zgonic bol glowy tylko na ....pogode......uswiadamiasz to sobie i nie zaprzestajesz walki....

midday


2001-10-29 19:30:18
Cisza.......tepe spojrzenie...mdlosci....bol.....chyba do tego można przywyknac...z czasem nawet nie zauwazasz,gdy przechodzisz z jednej wizji na druga...z czasem już potrafisz się zdystanswoac na tyle,by wyrzec się niewytlumaczalnej checi ofiarowania komus swoich slow...z czasem to mija...nie znajdujac ukojenia....przestajesz go szukac..nie wyczekujesz zadnych gestow,nie wyczekujesz już chocby marnych slow,kotre mowia ci tyle,co nic...bo mowia nieprawde....z czasem stapasz po deskach teatru już z przyzwyczajenia...nawet Ty (choc nie wiem,co mialoby cie tak wyrozniac) robisz to już dla wygody....fascynujaca akustyka,poklask i ten wyrobiony cudowny usmiech...zyc nie umierac....to nic ,ze czasami katuje cie to tak,iż tylko jestes w stanie przykucnac przy scianie i przyciskajac kolana do piersi wierzyc,ze zdolasz to w sobie zdusic...to nic....przeciez jestes twardy...to cie nie zmozy...chcialbys się polozyc,schowac twarz w poduszce i przelezec tak w spokoju chocby kilka chwil....chcialbys...ale one przychodza nieproszone...wpychaja się nawet do twojego lozka a ty tylko pytasz dlaczego......nie dlaczego przyszly,ale dlaczego musisz przechodzic przez to sam....biegniesz do ubikacji...chcesz zwymiotowac,ale nie możesz....pochylasz się i widzisz tych samych pieknych ludzi ,tak ci dalekich...i wiesz,iż nawet jeśli to z siebie teraz wyrzucisz...to powroci...bo oni się nie zmienia....a przynajmniej nie zrobia tego na czas....tak wiec wracasz...na deski....do „swych” aktorow i niczym w nieznanego pochodzenia wirze krecisz się i tanczysz wokół nich....czysta drwina....im się to podoba...a tobie jest tak dobrze...tak wygodnie....i tak cicho...ale to tylko chwila...zaraz owi bohaterzy rozejda się do domu ....zabierajac ze soba niewiedze...albowiem nigdy nie dojdzie do nich,jak wiele musisz scierpiec,by być choc przez chwile tak,jak oni...niewazne...ty rowniez musisz odejsc....jeszcze przez krotki czas nosisz w sobie ten spokoj...ale chcac nie chcac wracasz do pustego mieszkania,pustych slow,pustych gestow....i wiesz,ze za chwile bedziesz sie musial wyrzec owego ukojenia,ktore odbijajac sie tylko echem od twej duszy powraca tam,dokad drogi nie wolno ci szukac...
....cicho....ciiiiiiii.....mow szeptem....nie obudz ich......

midday


2001-10-30 18:48:56
Porusza w nich to,ze sa tacy niedostepni...niewazne,co bys robil i tak jedynym twoim odczuciem będzie swiadomosc,iż nic dla nich znaczysz...dlaczego to tak fascynuje?zamiast odpychac...przyciaga....i jeszcze cos...Oni chyba nie robia tego umyslnie...ich celem nie jest dawanie ci do zrozumienia,iż nie masz co się starac,bo i tak nic nie osiagniesz...Oni tacy sa....zamysleni...zyjacy w swym wlasnym swiecie...tak dalecy,nieosiagalni...wyjatkowi...dzialaja ,jak magnes....przyciagaja kazdego...nawet tych,którzy ich nienawidza,za to ,jacy sa i jak postepuja....a Oni sa tak szczerzy...niewiarygodnie prawdziwi...obcy....chyba niemozliwym jest zblizenie się do nich do tego stopnia,by choc przez chwile trafila do nas swiadomosc,iż chyba cos musimy dla nich znaczyc...cos...bardzo niewiele....ale zawsze....starasz się...wazysz kazde slowo...budzisz w sobie te najlepsze odruchy....i nic....sa obok ciebie....zyja swym wspanialaym dla nas sposobem i zwyczajnym dla tysiecy innych....nawet nie możemy ich dotkac...tylko ich niewielekie postaci przesuwaja się nam w pamieci....porusza usmiech....i tak cieply,wyjatkowy stosunek....sa jak woda i ogien jednoczesnie....dwa zywioly....które fascynuja....i przerazaja......
midday